Zbita figurkaOstatnio usłyszałem historię o ciekawej sytuacji w sklepie meblowym. Otóż pewne małżeństwo zdecydowało się na zakup mebli w pewnym sklepie za dość sporą kwotę pieniędzy, rzędu kilku tysięcy złotych. Wszystko szło dobrze do momentu w którym mąż lub żona (nie jestem pewien) zupełnym przypadkiem strącił (strąciła) jakąś figurkę stanowiącą część wystroju sklepu. W wyniku tego niefortunnego wydarzenia figurka stłukła się na podłodze. Figurka nie była zbyt cenna, więc strata sklepu stanowiła nie więcej niż kilka % ceny sprzedawanych właśnie owemu małżeństwu mebli. Po chwili okazało się, że sprzedawca, mimo wszystko nie zamierza odpuszczać i prosi o uregulowanie należności za zniszczoną figurkę. Sytuacja tak zbulwersowała kupujących, że opisali tą sytuację gdzieś w internecie. Wg. mnie jest to przykład upadku współczesnych obyczajów. Uczciwy i honorowy człowiek powinien bez mrugnięcia okiem pokryć wyrządzone straty, szczególnie jeśli są stosunkowo niewielkie. Przeprosiny byłyby również na miejscu. Mam jednak nieodparte wrażenie, że większość współczesnych ludzi uznałaby owego sprzedawcę za człowieka pazernego. Mało kto pomyślałby, że być może figurka ta miała jakieś znaczenie sentymentalne dla jej właściciela. A nawet jeśli tak nie było to zwykła przyzwoitość nakazywałaby nie obrażać się tylko po prostu zapłacić za wyrządzone szkody. Przedstawiona sytuacja i postawa owego małżeństwa, które nie poczuwało się do odpowiedzialności za swoje czyny, nasuwa nieuchronne skojarzenia z demokracją. Chyba w żadnym innym ustroju bowiem nie było tak wielkiego społecznego przyzwolenia na nieuczciwość i brak odpowiedzialności. Dziś bowiem jako wzór podaje się Islandię, która niedawno odmówiła spłaty długów zaciągniętych w bankach. A ja się pytam, co mają zrobić biedni klienci tych banków, którzy przez to stracą ogromne pieniądze? Co mają zrobić emeryci, którzy przez to dostaną mniejsze emerytury, bo fundusze emerytalne nieopatrznie kupowały obligacje Islandii? Czy o tych ludziach ktoś w ogóle myśli? W dzisiejszych czasach niestety nie. Dziś ludzie chwalą rządy, które wykiwały innych. Które pożyczyły i nie oddają. Nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, że taki manewr zawsze odbywa się kosztem zwykłych ludzi. Uczciwym rozwiązaniem byłoby oczywiście spłacić to co się pożyczyło. Słyszałem również pochwały dla projektu węgierskiego by zmusić banki do ponoszenia kosztów przewalutowania kredytów. A czy ktokolwiek pomyślał, że koszty tej operacji bank odbije sobie na innych klientach? Powszechnie chwali się również projekty ogromnych podatków od dochodów dla najbogatszych (np. we Francji planują wprowadzić stawkę 75%). A czy to jest uczciwe? Jeśli ludzie są równi sobie, to dlaczego bogatszych należy traktować gorzej niż biedniejszych? Przecież taki człowiek będzie miał wówczas pełne prawo moralne by sobie to potem odbić. Skoro państwo zdziera z bogaczy więcej niż z innych, to czemu bogaty nie miałby sobie tego powetować na biedniejszych? Takie ustawy wprowadzają chęć odwetu jednych na innych jako normalną codzienność. Czy odwet jest na pewno najsłuszniejszą drogą postępowania? Takich przykładów jest znacznie więcej. W moim odczuciu upadek moralny związany jest częściowo z kryzysem Kościoła. Główną przyczynę upatruję jednak w państwowym zdjęciu odpowiedzialności ze zwykłych ludzi za swoje życie. Skoro bowiem państwo dba o każdego z nas na każdym etapie naszego życia, to co my mamy jeszcze wymagać od samych siebie? Odpowiedź jest prosta - nic. |